Sielski, czyli przyjemny, pełen spokoju, beztroski, kojarzący się ze szczęściem. Bez wahania mogę użyć w mojej dzisiejszej recenzji wiele takich przymiotników.
Pomimo, że w Olsztynie mieszkam już dobrych naście lat, dopiero w ostatnią niedzielę wybraliśmy się całą rodziną na niedzielny obiadek do restauracji Sielanka w Gietrzwałdzie. Warunki atmosferyczne były iście tropikalne, więc posiłek na świeżym powietrzu uznałam za obowiązkowy!
Wybraliśmy stolik w ogródku restauracyjnym, ale i tak zajrzałam do środka 😉 Od wejścia czeka na Was stół w wyrobami własnymi, gdzie znajdziecie świeżo wypiekany na miejscu chleb, słodkie wypieki (tego dnia były akurat drożdżówki z rabarbarem i kruszonką!), ciasteczka, pikle, soki, napoje czy syropy.
W restauracji gwarno i wiele się dzieję, co sprawiło, że pozytywnie nastroiłam się na dzisiejsze ucztowanie. Wróciłam zatem do stolika, by wybrać coś pysznego z karty menu.
Oczekiwanie na posiłek umiliło czekadełko, które od razu przypadło mi do gustu. Rewelacyjne pieczywo z lekkim, letnim twarożkiem z ziołami.
Dziewczynki na pierwsze danie wybrały zupy – rosołek obowiązkowo przy niedzieli 😉 Bardzo aromatyczny, z marcheweczką i bez zieleniny, co już ucieszyło Marcelinkę 😉
W karcie dań kusiło mnie wiele pozycji i naprawdę ciężko było mi się zdecydować, ale ostatecznie wybrałam mój wakacyjny “must eat”, czyli chłodnik z botwinki (26,90 zł). Idealnie gęsty, lekko kwaśny, z dodatkiem jaja na twardo, ziemniaczkami i okrasa z boczku, a przy tym niezwykle pożywny! Fantastycznie mi zrobił w ten upalny dzień.
Reszta ekipy poszła w konkrety. Mój mąż postawił na makaron pappardelle z kurkami, polędwiczką, śmietaną i parmezanem (59,90 zł). Przyznam, że porcja, nawet jak na mojego lubego była naprawdę wdzięczna! Cudownie kremowy sos, z delikatną polędwiczką i naprawdę sporą ilością kurek. Z pewnością zachwyci każdego miłośnika sezonowych dań z makaronem i kurkami w roli głównej.
Kalinka to miłośniczka włoskich smaków i kiedy nie ma spaghetti wiadomo, że lasagna wygrywa wszystko. A więc moi mili przed Wami porcja Lasagne bolognese (44,90 zł/250 g). Talerz został pusty, nawet kiełki zniknęły, więc to chyba najlepsza recenzja tego dania i pozwolę sobie tutaj postawić kropkę.
Marcelinka, miłośniczka pierogów, nie odnalazła w karcie tych z jagodami, ale farsz z malin i białego sera zachwycił nawet mnie. Wiedziałam, że ona z pewnością po rosołku nie pochłonie 250 g pierogów, dlatego załapałam się na małe co nieco w ramach deseru. Pierogowa porcja prezentowała się bajecznie, zresztą sami spójrzcie na zdjęcie! Pierogi są naprawdę duże i słodkie, co polecam osobą, które kochają obiady na słodko, bądź szukają sezonowego deseru. I choć może wydawać się Wam, że 44,90 zł za 5 sztuk to jednak porcja jest naprawdę spora i warta swojej ceny.
Po obiadku czas na spacer. Sielankę otaczają pola i łąki, a dookoła kwitnie dużo kolorowych kwiatów. Zajrzałam jeszcze raz do środka i dostrzegłam nagrodę, którą restauracja otrzymała w ramach tegorocznej, wiosennej edycji festiwalu Restaurant Week Polska. Sielanka była najpopularniejszą restauracją odwiedzaną podczas festiwalu. Po dzisiejszej wizycie wiem dlaczego. Karmią tu pysznie, zajrzyjcie koniecznie!
Pozdrawiam, Sajko N.
Jeśli chcecie być na bieżąco zajrzyjcie na stronę internetową restauracji i Social Media.
*Post nie jest sponsorowany.